Myśli na koniec roku

29.12.12

 

Jeszcze tylko kilkadziesiąt godzin a skończy się ten bardzo ciekawy rok. Gdyby nie choroba, która mnie zmogła, pewnie trudniej byłoby o mobilizację aby znowu coś napisać. Rok temu o tej porze przemieszczaliśmy się gdzieś z rodziną po bezkresach australijskiego interioru. Eh, ile się od tego czasu wydarzyło!?

IMG_5183

 

Wpadła mi ostatnio w ręce dobra książka Szymona Hołowni “Last minute. 24 h chrześcijaństwa na świecie.” Na marginesie dużym plusem bycia chorym jest to, że można nadrobić trochę zaległości w czytaniu. Wracając do książki przechodząc przez jej kolejne rozdziały mam uczucie deja vu. Gdy autor spotyka się z ciekawymi ludźmi w różnych częściach świata i prowadzi pasjonujące rozmowy na temat chrześcijaństwa mam wrażenie, że nasze ścieżki się mocno skrzyżowały. Jednym z motywów przewodnich naszego sabbaticalu były obserwacje i współuczestniczenie w obrzędach religijnych w różnych miejscach na ziemi. Czytając Jego rozmowę z kardynałem Oscarem Maradiaga o m.in. kondycji kościoła katolickiego w Hondurasie przewijały mi się  obrazy naszych własnych doświadczeń religijności w tym biednym i niebezpiecznym kraju. Próbując się otrząsnąć z niesamowitej zbieżności naszych doświadczeń w kolejnym rozdziale trafiam na opis i krótką rozmowę z biskupem Cairns w Australii, która przypomniała nasze poprzednie Boże Narodzenie. Spędziliśmy je właśnie w tropikalnym Cairns w Australii dziwiąc się tam wielu rzeczom. Biskup Folley był jedynym księdzem w katedrze i dosłownie zajmował się tam wszystkim od odprawiania wszystkich Mszy Świętych, spowiedzi czy prowadzenia lekcji religii itd. Wtedy w czasie liturgii bożonarodzeniowej w Australii odczuwałem brak radosnej atmosfery, wspólnego śpiewania kolęd czy umieszczenia żłóbka w centralnym miejscu kościoła. Z wielkiego dystansu wydawało mi się, że jednak w Polsce, wygląda to zupełnie inaczej. Niestety po ostatnich świętach spędzonych już w Polsce ten wyidealizowany obraz pielęgnacji wspaniałych polskich tradycji nie jest już tak różowy. Zalew amerykańskich i głównie świeckich pieśni bożonarodzeniowych szczególnie irytujący w okresie adwentu, popularyzacja tzw. Christmas party, wszędobylski materializm bijący z reklam, rozmów  czy wreszcie fakt, że w czasie świąt ludzie przestali śpiewać kolędy. Co do tego ostatniego, przyglądałem się temu zjawisku dość dokładnie w kilku kościołach. Około 80% wiernych w ogóle nie otwiera buzi w czasie śpiewu. W domach jest pewnie z tym jeszcze gorzej.

IMG_5052

 

Nie wiem, czy te obserwacje to wynik bardziej wyostrzonego wzroku czy też realne zmiany, które dokonują się też u nas. Pewnie i jedno i drugie. Co do wyostrzonych zmysłów, to jest uczucie, które towarzyszy mi odkąd wróciliśmy z naszej rocznej podróży dookoła świata. Pamiętam swój pierwszy dzień w pracy po powrocie. Przechadzając się po biurze miałem wrażenie, że doszedł mi jakiś dodatkowy zmysł odczuwania tego co się wokół mnie dzieje. Przypominało mi to scenę z filmu “Wilk” z Jackem Nicholsonem, który po przypadkowym pogryzieniu przez wilka sam zaczyna powoli przejmować jego cechy takie jak m.in. wyostrzone zmysły, które stają mu się nota bene dość pomocne właśnie w pracy. Ten dar lepszego widzenia czasem jest przekleństwem. Pewnych rzeczy chciałoby się po prostu nie widzieć. Generalnie jednak patrzę na to jak na dar, który pomaga mi jeszcze lepiej dostrzegać co w życiu ważne, a czym lepiej sobie nie zaprzątać głowy.

Miesiąc temu wspólnie z Anią, i wyjątkowo bez dzieci, mieliśmy szczęście spędzić dwa tygodnie na Bali. Będąc tam znowu poczuliśmy się trochę jak na sabbaticalu. Plecaki zamiast walizek, lokalne bary (Warung) zamiast zachodnich restauracji, śmiganie podobnie jak tubylcy na skuterze po wyspie zamiast komfortu klimatyzowanych minibusów itd.

IMG_8003

To co z tamtej wizyty szczególnie zostanie mi w pamięci to wszechobecne ołtarzyki, gdzie miejscowi hindusi składają codziennie ofiary. Chodząc po ulicach trudno było znaleźć dom lub biznes, który nie miał by prywatnego ołtarza.

IMG_1355IMG_1359IMG_1361IMG_1364IMG_1345IMG_1353

DSC07083

I tu od razu pojawiła się refleksja na temat tego, jak bardzo w Polsce staramy się skrywać naszą religijność. Sam się czasem zastanawiam, czy żegnanie się przed startem samolotu to już obciach. Co do prywatnych ołtarzy to znam w Polsce tylko dwie osoby, które takowy posiadają, tj. moi rodzice. Jest to podświetlana figurka Maryi, która znajduje się w ich przydomowym ogródku. Ilekroć coś ważnego dzieje się w życiu mojej rodziny czy znajomych, jest ona podświetlana w dzień i w nocy w tej intencji. Kiedyś wydawało mi się to trochę zbyt ostentacyjne. Jeżdżąc po świecie i widząc żarliwość z jaką muzułmanie, żydzi czy chrześcijanie w wielu innych miejscach demonstrują swoje przywiązanie do religii i tradycji stopniowo zmieniłem zdanie. Po powrocie z Bali wspólnie z Anią postanowiliśmy, że również w naszym ogrodzie pojawi się jakiś trwały element kultu. Swoją drogą znamienne jest to, że taką potrzebę przywiozłem z odległej Indonezji.

Od powrotu z sabbaticalu pojawiło się w naszym życiu kilka nowych elementów. Przyjęliśmy pod nasz dach dwa zwierzaki ze schroniska, siedmioletnią suczkę Różę oraz dwuletnią kotkę Kasię (oba imiona nadane przez małą Anię). Mimo, że Róża pojawiła się u nas kilka miesięcy przed Kasią, obie świetnie się dogadują. Adopcja zwierzęcia ze schroniska była naszą obietnicą sabbaticalową dla dzieci. Będąc w różnych odległych zakątkach ziemi dzieci często przez internet wchodziły na stronę wrocławskiego schroniska dla zwierząt oglądając zdjęcia i opisy jego mieszkańców. Nie spodziewałem się, że ten pomysł adopcji okaże się tak wspaniały. Drodzy czytelnicy! Jeśli rozważacie posiadanie psa lub kota, w pierwszej kolejności polecam adopcję ze schroniska. Róża i Kasia każdego dnia okazują nam radość i wdzięczność za to, że się nimi zaopiekowaliśmy.

IMG_8160

 

Po naszych doświadczeniach pracy charytatywnej w biednych krajach po powrocie do Polski otworzyliśmy się również bardziej na pomoc potrzebującym wokół nas. Mam wrażenie, że ta pomoc jest nie tylko ważna dla nich ale nam samym pozwala być lepszymi.

Przyznaję, że przez ostatnie 10 miesięcy bardzo sporadycznie sięgałem do historii tego bloga i wcześniejszych wpisów. Ostatnio jednak zacząłem go w końcu drukować dla potomności i spojrzałem na jeden z wcześniejszych wpisów zatytułowany “Jak żyć”. Pisząc go prawie rok temu gdzieś w Wietnamie pod koniec naszej podróży zawarłem w nim nasze obserwacje a jednocześnie postanowienia sabbaticalowe. Z dumą chcę powiedzieć, że nie zmieniłbym w tym wpisie niczego i że trzymamy się mocno tych postanowień.  Czasem zdarza nam się wpaść w codzienny pośpiech, o który bardzo łatwo. Jednak z wyostrzonym widzeniem dzisiaj nam jest to dużo łatwiej i szybciej zobaczyć. Ostatnio w trakcie kazania usłyszałem cytowane ciekawe zdanie: “im szybciej kręci się życie, tym łatwiej jest coś w nim zgubić”.” W tym zdaniu tkwi bardzo głęboka prawda o życiu.

Na koniec w duchu naszej sabbaticalowej tradycji wyrażania wdzięczności dziękuję za życzliwość jakiej ja i moja rodzina doznaliśmy od wielu ludzi w tym roku, za dwa wspaniałe zwierzęta, które tak szybko zaaklimatyzowały się w naszym domu, za dar lepszego widzenia, za płynny powrót całej rodziny do codziennych obowiązków po powrocie z sabbaticalu oraz wytrwałość w postanowieniach zeń płynących.

W Nowym Roku życzę Wam, i również sobie, wielu życzliwych osób wokół, lepszego dostrzegania tego co ważne no i oczywiście dobrego zdrowia, którego na co dzień często nie szanujemy i nie doceniamy.

 

Koncert Kolęd, Wieczory Tumskie 2012, Wojtuś wraz ze swoim Chórem Katedralnym

 

IMG_7980

Ten wpis został opublikowany w kategorii Australia, Bali, Honduras, Polish, Polska i oznaczony tagami . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s