13.01.2012
Powyższe pytanie podczas ostatnich wyborów parlamentarnych w Polsce zrobiło spora karierę. Im bliżej końca naszej sabbaticalowej podróży tym częściej sami sobie je zadajemy. Ten dość długi okres z dala od naszego codziennego życia dość mocno zmienił naszą perspektywę na wiele rzeczy. Choć tęsknimy za rodziną i przyjaciółmi bylibyśmy gotowi na kolejny rok takiego doświadczenia. Proste i skromne życie jakie prowadzimy bywa czasem wyzwaniem. Mimo to wydaje się nam ono bardziej atrakcyjne od ciągłej pogoni i presji. Tak łatwo jest to zagubić wracając do normalności. Włączają się te same mechanizmy i przyzwyczajenia. Ania ostatnio przypomniała mi banalną prawdę, że życie ziemskie ma się tylko jedno. Zatem “Jak żyć?” …
Oto kilka obserwacji na temat rzeczy, które dają nam wielką radość w czasie naszej podróży. Chcielibyśmy je kultywować po naszym powrocie.
Otaczaj się ludźmi ci życzliwymi
Zdecydowanie największym darem w trakcie naszej podróży było spotkanie lub kontakt z wieloma życzliwymi ludźmi. Część z nich przyjęła nas pod swój dach, inni podzieli się swoim jedzeniem, jeszcze inni bezinteresownie nas gdzieś podwieźli, użyczyli nam swój samochód na wiele dni albo dali cenne wskazówki. Było też wielu dających dobre słowo i wsparcie, autentyczny uśmiech i wdzięczność. Przebywanie w taki otoczeniu uskrzydla i jest jak lek na całe zło, o którym trąbią media. Taka radość wypali każdy ból.
Proste życie (Pura Vida)
Zauważyliśmy dość wyraźną tendencję w wielu miejscach na świecie, tych bogatych i tych biednych. Im prostsze (nie koniecznie biedniejsze, ale często) życie ludzie prowadzą, tym są po prostu szczęśliwsi. Danilo, który codziennie rano ze swoimi synami z uśmiechem wyprowadza bydło na wypas, czy wdzięczne dzieci nie mające zabawek w przedszkolu w El Porvenir w Hondurasie. Ian Hendry, nasz nowozelandzki przyjaciel, który mimo podeszłego wieku żyje z pasją i radością, nasi skromnie żyjący sąsiedzi z Fidżi, którzy nie tylko żywią się głównie tym, co sami wyhodują, ale też dzieci, które ciekawie spędzają czas bez internetu i innych gadżetów. Wspomnę jeszcze o jednym, o czym już kilka razy pisałem. Im prostsze życie, tym ludzie są po prostu bliżej Boga i piękniej się modlą.
Otwarcie na życie
Piękne w naszym sabbaticalu jest też to, że jesteśmy trochę jak drzewo, które dokładnie nie wie, gdzie wyrośnie kolejna gałąź. Życie wędrowca oznacza, że jutro jest nieznane. Nie ma rutyny, nie ma wewnętrznego przymusu, planów operacyjnych, celów itd. Podążamy za tym co niesie życie nie spinając się przy tym za bardzo. Jedyne spinanie dotyczy pilnowania budżetu choć “proste życie” samo najlepiej troszczy się o finanse. Przy okazji chciałbym rozwiać pewien stereotyp, że taka podróż to tylko takie fajne długie wakacje i sielanka. Tak jak w życiu są dobre i te mniej przyjemne momenty. Ważne jest, żeby być otwartym na jedno i drugie. Te pierwsze dają nam radość i regenerują, te drugie nas rozwijają.
Więzy rodzinne
Nie ma chyba lepszego sposobu na poznanie siebie, niż wspólna długa podróż. Czy chcemy, czy nie, jesteśmy ze sobą dobre i na złe. Podejrzewam, że w takiej podróży mógłby się rozlecieć nie jeden związek. Nasz nie tylko przetrwał, ale jest silniejszy niż kiedykolwiek wcześniej. To samo możemy powiedzieć o relacjach między naszymi dziećmi oraz między nimi a nami. Dobrze spędzony czas ze sobą może przynieść tylko dobre owoce. W trakcie podróży wróciliśmy lub zaczęliśmy kilka rodzinnych rytuałów jak wspólna modlitwa połączona z dziękowaniem za to co nas spotkało, czytanie bajek, edukacja domowa, wspólne gotowanie i jedzenie posiłków.
Wydaje nam się, że powyższe myśli mają zastosowanie uniwersalne poczynając od radomskiego paprykarza i kończąc na rodzinie wracającej do długiej podróży do domu. Polecamy wszystkim!
Jak żyć , właśnie tak prosto to jest stara prawda , ale w naszym zaganianym życiu tego nie przestrzegamy , chcemy szybko i dobrze, to jednak nudzi i doprowadza do frustracji. Dopiero wyjazdy właśnie do biednych regionów dają nam możliwości zobaczenia , ze im biedniejsi to szczęśliwsi i bardziej otwarci na wszystko. Pozdrawiam Was ciepło . Jola
Czasami trzeba wyjechać bardzo daleko, żeby dostrzec prawdę która jest bardzo blisko:)
Życzę Wam, żeby Wasz sabbatical trwał do końca życia! Dla mnie czytanie Waszego bloga stało się dodatkową motywacją, żeby dbać o jakość mojego życia, mojej rodziny i przyjaciół.Przez ostatni rok utwierdziłam się w przekonaniu, że życie jest podróżą przez czas i miejsca, jednak wartość każdego dnia zależy głównie ode mnie. Czego i Wam życzę w nadchodzącym jutro Chińskim Nowym Roku- Roku Wodnego Smoka-czyli roku przynoszącym pozytywną energię dla zmian i nowych przedsięwzięć:)
Dostalam dzis maila z zyczeniami od Was:)) Od kogos, kto chcial sie nimi ze mna podzielic! Czyz to nie cudowne!? Siedze teraz z lampka szampana( winka musujacego!) i czytam Wasze relacje z podrozy. Czuje sie tak, jakbym odnalazla Skarb dlugo poszukiwany! Chociaz jeszcze sie nie znamy, czuje radosc w sercu na mysl, ze kiedys bede mogla Was poznac:) Niech ten Nowy Rok da energie ku prostocie i szczesciu:)) tego sobie zycze. I dla Was wszelkiej pomyslnosci , blogoslawienstwa Nieba, Ziemi i Przyjaciol wielu:)
Kryska.