1.4.2012
Mam wrażenie, że ostatnio trochę osierociliśmy tego naszego bloga nie pisząc nic przez prawie miesiąc. Pora nadrobić zaległości.
Co prawda naszą podróż zakończyliśmy ponad miesiąc temu, ale cały czas nasze dusze krążą gdzieś po świecie. Bardzo ciekawi byliśmy tego powrotu do rzeczywistości. Wiele osób pyta nas zresztą o to. No cóż, jest w tym wszystkim jakieś rozdarcie. Z jednej strony widzimy na przykład jak świetnie nasze dzieci odnalazły z powrotem w domu, szkole czy zajęciach pozalekcyjnych. Z drugiej strony, obserwujemy wiele zmęczonych twarzy wokół, ludzi zabieganych we współczesności. Miło było usłyszeć od wielu znajomych śledzących nasze losy przez ostatni rok jak wiele nadziei i inspiracji im daliśmy. Mamy wrażenie, że przez ostatni rok zrobiliśmy nie tylko wiele dla siebie samych ale też dla innych – o ironio, wydaje się, że nawet więcej niż kiedykolwiek wcześniej.
Wśród często zadawanych pytań pojawia się to, jak my sami czujemy się po powrocie, i czy nie tęsknimy za dalszym podróżowaniem. My sami zadajemy sobie pytanie, jak zachować nasze owoce sabbaticalowe i nie wpaść ponownie w wir szalonego życia i pogoni. Wracając do owoców, jednym z nich było otaczanie się życzliwymi ludźmi. W trakcie ostatniego miesiąca mieliśmy rekordową liczbę odwiedzin gości w naszym domu. Chyba nigdy wcześniej nie zorganizowaliśmy tyle kolacji, co ostatnio. Było też kilka wizyt w szkole i innych spotkań, gdzie dzieliliśmy się naszymi wrażeniami z podróży.
Choć do naszego życia wróciło kilka typowych rutyn, jak życie z zegarkiem w ręku, poranne wstawanie do szkoły i pracy, dojazdy na rozmaite zajęcia pozalekcyjne czy moje treningi triatlonowe, zachowało się też wiele rytuałów sabbaticalowych. Można powiedzieć, że generalnie jest dobrze. Nasze zmysły i obserwacje siebie samych i tego co nas otacza są wyostrzone bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Podstawowe wyzwanie, jakie przed sobą stawiamy jest takie, aby nadal żyć własnym życiem w tym naszym nowym-starym życiu. Z własnego doświadczenia oraz słuchając historii innych wydaje się to trudne, czy wręcz niemożliwe, do realizacji w praktyce. O wiele łatwiej osiągnąć taki stan, gdy nie ma wokół rzeczy, które nas rozpraszają, np. na sabbaticalu. Nota bene od czasu powrotu ani razu nie oglądaliśmy telewizji, choć raz w niej występowałem, o czym za chwilę. Słuchając radia (głównie RMF Classic), tylko w czasie wiadomości przyciszamy je. Informacje o świecie czerpiemy, tak jak w czasie sabbaticalu, głównie z internetu oraz czytając wybiórczo kilka gazet i czasopism. Życie bez telewizji jest piękne. Dzięki temu jest dużo więcej czasu na inne, przyjemniejsze rzeczy. “Żyć własnym życiem” tu i teraz wydaje się niemożliwą możliwością. Wierząc jednak, że wszystko jest możliwe, chętnie zmierzymy się i z tym wyzwaniem.
Dzisiejsza Niedziela Palmowa wywołała u nas wspomnienia naszego pobytu w Hondurasie rok temu i pięknego przeżywania tamtejszego Wielkiego Tygodnia wspólnie z miejscowymi Radosna niedziela. Słuchając dziś pięknie śpiewającego wrocławskiego chóru katedralnego, a wśród niego naszego Wojtusia, mieliśmy namiastkę tamtych świąt.
Swoją drogą, pomimo roku przerwy, zarówno mała Ania jak i Wojtuś bardzo szybko powrócili do swoich pasji tj. baletu i śpiewu. To samo mogę powiedzieć o swoim powrocie do pracy. Już w trzecim tygodniu pracy przy okazji publikowania wyników finansowych AmRest miałem okazję odwiedzić m.in. TVN CNBC i opowiadać o tym co się dzieje w naszej firmie, a dzieje się sporo. Gdzieś nawet w trakcie wywiadu udało się przemycić wątek sabbaticalowy, co od razu miało odzwierciedlenie w gwałtownym wzroście odwiedzin naszego strony. Siła telewizji jest ogromna. Mimo to polecam wszystkim życie bez niej i generalnie życie własnym życiem.
Witajcie kochani, naprawdę aż milo się Was czyta.
Aniu, a ja nie ukrywam, że mam cichą nadzieję na wpis dotyczący Twoich wrażeń dot. ostatniego wyjazdu 😉 Twoich odczuć, różnic jakie czujesz pomiędzy Waszym podróżowaniem (pełnym serca i duszy), a turystyką typu all inclusive. Dziękuję za miłe towarzystwo w Luxorze, pozdrawiam ciepło.
PS od 2 lat żyję bez telewizji .. i naprawdę da się! 🙂 polecam. Żyjmy własnym życiem, własnymi przekonaniami. Ściskam, Justyna