Zimowe pielgrzymowanie – Dzień 3

Trasa: Kluczbork – Przystajń
Dystans: 39 km (Razem: 134,3 km)

Dzisiejszy dzień zaczął się od pozytywnego akcentu i tak było już do samego końca. Niby kościół kościołowi równy, ale jednak od razu czuję się dobrą energię celebransa i podążających za nim wiernych. W drugą stronę niestety też to działa. Poza tym zaskoczyła nas niesamowita frekwencja na sobotniej porannej Mszy Św. (7:00) w świątyni p.w. Matki Bożej Wspomożenia Wiernych w Kluczborku.

Moja intuicja się potwierdziła. Robert usłyszał w zakrystii od księdza, z którym odprawiał Eucharystię, że w przyszłym roku nie ma możliwości, abyśmy się nie zatrzymali na tutejszej plebanii na nocleg. Piękna polska gościnność. Może skorzystamy?



Po odśpiewaniu godzinek w trasie ni stąd ni zowąd wpadła mi do głowy melodia „Pod Pagugami”. To pewnie przez mijany po drodze, lecz nie „szeroko niklowany Bar”.
Potem jeszcze nie raz przychodziły Robertowi lub mi rozmaite piosenki – niekoniecznie religijne. Oto próbka.

Dziś generalnie szło się lepiej. Po części to zasługa dobrych humorów i rozmaitych pieśni na ustach. Mniej doskwierał dzisiaj też ruch uliczny. Wiadomo – sobota. Poza tym dziś nie spadła kropelka deszczu a miejscami było bardzo wiosennie i słonecznie.

Lunch w przydrożnej restauracji zjedliśmy tuż przed zaczynającym się tam weselem. Chcieliśmy zostać ale nasz przewodnik-kierownik Leszek ponaglał. Miło się czasem niczym nie przejmować i mieć takiego świetnego organizatora. Zwykle to ja przy różnych okazjach organizuję wyprawy rodzinne i nie tylko.

Pobożny nawet w Dino

Taneczno-wokalny klimat trwał do samego końca. W zajeździe w miejscowości Przystajń, dokąd dochodzimy wieczorem na nocleg trwa impreza. Tym razem są to Złote Gody. Zapowiada się kolejna krótka noc tym bardziej, że pokój mamy nad salą biesiadną a jutro pobudka o 4:10 rano.

Medytacja 3

On wstał, rozkazał wichorwi o rzekł do jeziora: milcz, ucisz się. Wtedy rzekł do nich: Czemu tak bojażliwi jesteście? Jakże wam brak wiary?
Mk 4, 35-41

Co za sprawczość Jezusa! Skutecznie rozkazać wichrowi, aby umilkł.
Warto ćwiczyć w sobie taką umiejętność wyciszania np. wybuchów gniewu. Wybuchnąć cholerykowi jest strasznie łatwo. Ten obraz uspokojonego jeziora może jednak pomagać.
No i to piękne panaceum na lęk – czyli wiara. Nic dziwnego, że dzisiaj coraz więcej lęku na świecie: koronawirus, globalne ocieplenie, przeludnienie, dobrobyt…
Kiedy wiary coraz mniej lista naszych lęków się tylko powiększa. A może by tak iść w odwrotną stronę …?

Ten wpis został opublikowany w kategorii sabbatical. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s