Mimo, że dość często się wzruszam rzadko zdarza mi się, że płaczę z tego powodu. Taki moment przeżyłem kilkanaście minut temu oglądając Eliuda Kipchoge finiszującego w biegu maratońskim we Wiedniu bijącego niewiarygodną granicę 2:00 godzin.
Kolejna granica ludzkich możliwości została złamana. Co za inspiracja! Co za skromność wspaniałego biegacza, mądrego człowieka, męża i ojca trójki dzieci!
W takim momencie dużo się mówi o samym mistrzu, jego wyczynie, który jest absolutnie niewiarygodny. Dla mnie, aktywnego sportowca, jest niewyobrażalne, aby przebiec choć jeden kilometr w takim tempie, jak bohater dzisiejszego dnia.
Gdy sięgnę do głębszego źródła mojego dzisiejszego wzruszenia znajdują tam podobne momenty ze swojego życia i życia bliskich mi osób. Są to momenty przełamywania własnych barier, przekraczania siebie czasem pomimo wielu życiowych przeciwności. Nie chodzi tu tylko o jakieś bicie własnych rekordów. Życie składa się głównie z całej masy małych rzeczy, które zarówno mogą nas stale ciągnąć ku górze jak i innych drobnostek, które potrafią nasze życie uczynić katorgą.
Wszyscy, nie tylko Eliud, mamy szansę, aby stale przełamywać swoje ograniczenia, aby stale stawać się lepszymi i coraz lepiej wykorzystywać swoje talenty i potencjał dla dobra innych.
Dzięki Eliud za dzisiejszą inspirację!