Siedzę właśnie w pociągu w drodze do Krakowa, aby zacząć dziś swoją nową pracę w nowej dla mnie firmie. Ostatni raz taki stan przeżywałem 14 lat temu dołączając jako Dyrektor Finansowy do, wtedy średniej wielkości firmy, AmRest.
Gdy tak mknę wraz z innymi pasażerami Intercity Wyspiański patrząc na swój rower w przedziale bagażowym pojawiają się w mojej głowie i sercu rozmaite myśli i emocje. Jedną z nich jest olbrzymia wdzięczność za swoje życie, za to co udało się zrobić w ciągu ostatnich 14 lat i za kolejny rok szabasowy (sabbatical), a w zasadzie 18 miesięcy, który pozostawiam za sobą.
Z perspektywy 14 lat od mojej poprzedniej zmiany pracy widzę jak wiele miałem szczęście osiągnąć w bardzo ciekawej organizacji, jaką jest AmRest, współpracując ze wspaniałym zespołem ludzi. Trafiłem na bardzo interesujący i płodny okres rozwoju tej firmy, która urosła blisko 30-sto krotnie w okresie kilkunastu lat.
Ostatnie 7 lat od okresu naszego wspólnego rodzinnego sabbaticalu, z inspiracji którego powstał również ten blog, to również bardzo niezwykły okres w moim życiu. Opowiadałem trochę o tym w swojej prezentacji (link) na Global Leadership Summit i książce Najpiękniejsza podróż.
Dziś myślę głównie o tym, czego doświadczyłem przez ostatnie półtora roku przerwy od pracy zawodowej. Podsumowuję ten okres między innymi dlatego, aby zobaczyć, czy nie zmarnowałem tego pięknego roku przerwy od pracy zawodowej. Żona, która zna mnie lepiej niż ktokolwiek inny, twierdzi, że przez pierwsze 12 m-cy byłem bardzo zajętym człowiekiem, może nawet bardziej niż pracując zawodowo. Dopiero okres ostatnich 6 miesięcy, przyniósł trochę więcej odpoczynku mimo, że był to dla mnie niełatwy okres poszukiwania nowych wyzwań zawodowych.
Jak pewnie część z czytelników tego bloga pamięta, zaczynając mój drugi sabbatical na początku 2018 roku wspominałem o 10 projektach, które chciałem zrealizować w trakcie kolejnego roku. O realizacji wielu z nich pisałem w kolejnych postach na tym blogu. Oto kompletna lista:
Małżeństwo
1. Regularne wieczorne rozmowy z żoną przy lampce wina i świecach
2. Kurs tanga argentyńskiego
3. Wspólny kurs uważności
Rodzina
4. Miesiąc wakacji w USA
5. Miesięczna podróż po tzw. Ścianie Wschodniej Polski – od trójstyku granic do Bieszczad
6. Pielgrzymka do Ziemi Świętej w czasie Paschy
7. Opieka nad najmłodszym Jasiem i poświęcenie więcej czasu Wojtkowi i Ani
Nowe umiejętności
8. Zrobienie licencji pilota PPL(A)
9. Poziom zaawansowany w języku hiszpańskim
10. Napisanie i wydanie książki „Najpiękniejsza podróż”
11. Nauka gry na fortepianie – poziom średniozaawansowany
Coś dla ciała i ducha
12. Kolejny start w Ironman
13. Przejście szlaku francuskiego Camino de Santiago de Compostela
14. Piesza pielgrzymka z Wrocławia do Częstochowy
15. Udział w kolejnym etapie Rekolekcji Ignacjańskich (Pierwszy Tydzień)
Projekty nieudane lub częściowo nieudane
-> Nie pobiłem rekordu życiowego w maratonie
-> Mogłem jeszcze więcej czasu poświęcić starszym dzieciom i żonie
-> W sumie mało odpocząłem fizycznie choć ze snem bywało o niebo lepiej
-> Przegląd tysięcy zdjęć cyfrowych z wielu poprzednich lat będzie musiał poczekać na kolejną okazję.
Jak widać, tych projektów wyszło trochę więcej, bo też i miałem trochę więcej nieplanowanej przerwy.
Piszę o tym wszystkim, żeby sobie to podsumować dla siebie samego, trochę się pochwalić :-), ale głównie dla inspiracji. Kiedy zachęcam ludzi do zrobienia sobie takiej dłuższej przerwy od pracy zawodowej czuję, że wielu wydaje się, że taki rok to, poza jakąś formą odpoczynku, generalnie strata czasu i pieniędzy, które można by w tym czasie zarobić.
A propos tego ostatniego jechałem kilka tygodni temu samochodem z bardzo majętnym biznesmenem i tak sobie rozmawialiśmy o priorytetach życiowych. Gdy zapytał mnie dlaczego właściwie zrobiłem sobie takie dwie roczne przerwy odpowiedziałem nieco retorycznie:
Gdy będziemy odchodzić z tego świata, czego będziemy żałować? Czy tego, że nie mamy kolejnych zer na naszym koncie bankowym? Czy może raczej tego, że nie mieliśmy dość odwagi, aby realizować w życiu nasze marzenia i dawać coś z siebie innym?
Swój drugi sabbatical zaczynałem od miesięcznej pieszej pielgrzymki do Santiago de Compostela (jej codzienny przebieg można było śledzić też na tym blogu). Zupełnie nieplanowanie w taki sam sposób zakończyłem ten piękny okres jadąc do rowerze z grupą innych kolarzy na Jasną Górę w ostatni weekend. Te 350 km w siodełku mimo wczorajszego upału (prawie 40 C w cieniu) w drodze powrotnej jakoś minęło mi szybko i dość lekko. Wiadomo nie od dziś, że z grupą można jechać dalej, a w kolarstwie nawet szybciej.
To marzenie/skojarzenie sportowe towarzyszy mi dziś, gdy podejmuję się nowej roli bycia liderem bardzo ciekawej firmy, której produkty są bardzo dobrze znane nie tylko w Polsce, lecz w kilkudziesięciu innych krajach.