15.12.2013
Ten adwentowy okres oczekiwania na Boże Narodzenie jest dla mnie bardzo refleksyjny.
Patrząc bardzo pobieżnie na otaczający nas świat można dojść do wniosku, że generalnie nie jest zbyt dobrze, ba jest nawet bardzo źle. Nie będę nawet rozwijał tego wątku, gdyż pewnie wiecie do czego piję. To ciągłe narzekanie, malkontenctwo, zdecydowana przewaga negatywnych newsów w mediach nad pozytywami itd. No nie chce się tego wszystkiego słuchać! Zatem nie słuchaj! Taka postawa jednak jest zbyt pasywna. Poza tym i tak cały czas w głowie kłębi się wiele negatywnych myśli. Zły nie śpi nigdy.
Ostatnio zacząłem dość prosty eksperyment. Postanowiłem, że w ciągu każdego dnia będę starał się wychwytywać jak najwięcej pozytywnych momentów. Żeby ten proces był efektywny, nie wystarczyło mi tylko sobie tak zdecydować. Założyłem na nos takie “wirtualne pozytywne okulary”, żebym lepiej dostrzegał otaczające mnie dobro. Jak wiadomo, od słów do czynów często droga jest daleka, więc noszenie takich okularów nigdy nie zaszkodzi.
Rezultaty tego eksperymentu są zgodne z moimi oczekiwaniami, jednak ich skala mnie zaskoczyła. Ponad 90% sytuacji zaobserwowanych w ciągu dniach skojarzyło mi się z czymś dobrym. Nie wierzysz? Oto kilka przykładów.
– łaszący się i merdający ogonem pies od samego rana;
– życzliwi kierowcy przepuszczający mnie z podporządkowanej drogi na skrzyżowaniu. Notabene te opinie o chamstwie na polskich drogach uważam za mocno przesadzone!
– witające Dzień Dobry sąsiada;
– uśmiech i usłyszenie dziękuję od współpracownika;
– ciekawy projekt w pracy;
– obcy ludzie pozdrawiający się w szatni na siłowni. Swoją drogą jest to dla mnie niezwykły fenomen, gdyż jest tak na wszystkich siłowniach, jakich wiele odwiedzam, a już niekoniecznie np. w windzie biurowca, w którym pracuję (no ale miało być o pozytywach). Zastanawiam się, czy w szatniach żeńskich na siłowniach też panuje taka życzliwa atmosfera?
– dobre słowo usłyszane od żony;
– smaczna kolacja;
– dobre zdrowie moje i najbliższych;
– poznanie nowego człowieka;
– usłyszenie Kocham Cię od swojego dziecka;
– wspólne dziękowanie i modlitwa z rodziną na koniec dnia;
– inspirująca myśl do bloga;
– rozwijanie talentów artystycznych przez nasze dzieci itd.
Powiesz może: „to przez te różowe, czy jak tam je nazywasz, okulary”. Być może? Dlaczego jednak nie zmienić optyki codziennego widzenia spraw? Jak już nie widzisz żadnego innego powodu, to choćby dla lepszego własnego samopoczucia.
Z tym dostrzeganiem dobra można iść o krok dalej i zacząć dostrzegać je w momentach, które na pierwszy rzut oka kojarzą nam się raczej z czymś odwrotnym. Na przykład za każdym razem kiedy nie domagam, okazuje się, że w tym czasie dzieje się dużo dobrych rzeczy.
Ponad dwa miesiące temu w czasie treningu rowerowego miałem dość niebezpieczny wypadek. Jest to swoją drogą cud, że i tak w miarę cało z niego wyszedłem. Po około 90 km jazdy, w jednej z miejscowości już blisko Wrocławia, wyjechał mi nagle, dosłownie przed nos, inny rowerzysta. Nie było szansy na jakąkolwiek reakcję. Skończyło się na zderzeniu nas obu i dość bolesnych obrażeniach twarzy. Ten drugi człowiek miał zszywane czoło, w moim przypadku był to złamany nos, zszywana powieka, ułamany ząb i utrata czucia w części czoła.
Okres powypadkowy okazał się dla mnie niezwykłą szansą na wypoczynek oraz na spędzenie więcej czasu z rodziną. Ponadto w tym czasie zacząłem wspólnie z Anią uczęszczać na seminarium odnowy wiary przy Duszpasterstwie Akademickim Wawrzyny, aby pogłębić swoje życie duchowe, a jednocześnie zmienić coś na lepsze w swoim życiu. Wiadomo, że wiara bez uczynków martwa jest sama w sobie.
Po tych doświadczeniach ostatnich tygodni oraz przypominając sobie jeszcze żywe wspomnienia z naszego sabbaticalu jestem absolutnie przekonany o tym, że w ciągłej walce Dobra ze złem, to pierwsze jest górą.
Na koniec jeszcze pewna zasłyszana mądrość na temat dostrzegania dobra, nawet w najtrudniejszych momentach życia:
W każdym człowieku jest dobro. Czasem jednak trzeba trochę dłużej poczekać aby je w pełni dostrzec.