19.01.2012
Dawno już nie czułem się tak bezbronny w komunikacji z miejscowymi ludźmi. Zwykle za punkt honoru mam nauczyć się podstawowych zwrotów i słów w języku kraju, do którego przybywam. Z wietnamskim jakoś tak wyszło, że przyjechałem tu z jednym, jedynym słowem, jakie poznałem dawno temu na studiach od studenta z Wietnamu, tj. Ba Lan, czyli Polska. Nawet tego słowa nie byłem pewien, w końcu minęło tyle lat i mogłem coś przekręcić.
Wreszcie mogę poczuć się jak np. nasz wieloletni amerykański przyjaciel, Walter, który od lat często przyjeżdża do Polski i innych krajów Europy Środkowo-Wschodniej, z niewielką znajomością miejscowych języków. Generalnie radzi sobie bardzo dobrze, za wyjątkiem kupowania biletów PKP. Pani w okienku zawsze zaskoczy go jakimś polskim pytaniem i wtedy jest problem .
Wracając do Wietnamu, gdy odwiedziłem jedną z moich ulubionych stron językowych travlang.com i posłuchałem kilku zwrotów, głowiłem się jak to powtórzyć. Wietnamski to język monosylabiczny, w którym dużą rolę odgrywa intonacja. Bardzo łatwo jest coś przekręcić. Generalnie, nie jest łatwo. Jak zatem się komunikujemy? Ania ma zeszyt, w którym rysujemy różne rzeczy. Dzieci mają ubaw po pachy. Ostatnio nawet usłyszałem od małej Ani komplement, że ładnie rysuję. Kwoty najlepiej podaje się na kalkulatorze. Niestety w ten sposób straciłem swojego Iphone’a, na którym coś wyjaśniałem taksówkarzowi w Sajgonie. Jedyna korzyść z tego jest taka, że przez 4 godziny śmigałem na motorze po dużej części miasta odwiedzając trzy posterunki policji. Wszystko po to aby dostać raport o kradzieży dla celów ubezpieczenia.
Na marginesie na 11 miesięcy podróży to pierwsza większa strata, więc nie jest tak źle. Dla wszystkich, którzy znajdą się w podobnej sytuacji kontaktu z policją w Wietnamie jedna sugestia “nie poddawać się”. Okazało się, że uzyskanie papieru z pieczątką na policji to wielki problem i łaska. Kilka razy próbowano mi dać do zrozumienia, żebym sobie dał spokój. Nawet jak już udało mi się znaleźć człowieka, który mój raport przetłumaczył z angielskiego na wietnamski, to wszyscy mi odradzali, że już za późno aby jeszcze coś na posterunku załatwić i lepiej jechać rano. Ale rano mieliśmy wyjeżdżać z Sajgonu! Więc nie poddawajcie się. Po kolejnej godzinie starań dostałem raport policyjny z piękna czerwoną pieczątką. Yeeees!! Udało mi się w tym całym procesie nawet trochę pomedytować, zamiast tradycyjnie wkurzać się na cały świat. Istny Zen .
Na pozór mówienie, a szczególnie czytanie po wietnamsku, nie wydaje się trudne. Ku naszemu zaskoczeniu używają tu alfabetu łacińskiego a nie jakiś tajemniczych znaków, których pełno w innych językach azjatyckich. Wietnamska wersja alfabetu wygląda dość swojsko z tymi laseczkami i kreskami, jak w języku polskim. W przeciwieństwie do niektórych dziwnych polskich liter jak ą, ę, ć wietnamskie mają kreseczki nie tylko z dołu lub z góry ale też z boku. Część z tych kresek oznacza sposób intonacji, których jest aż sześć rodzajów. Jak się słucha tego to brzmi to dość śpiewnie, tak jak słuchanie solfeża. Co do podobieństw, język wietnamski brzmi podobnie jak chiński. Okazuje się, że jest w nim nawet sporo zapożyczeń z chińskiego.
Obok rysowania, pomaga też komunikacja na migi. Czasem przypomina mi to grę w kalambury. Jak się tak człowiek kilka godzin komunikuje, to można się nawet zmęczyć . Oczywiście zawsze jeszcze jest angielski i francuski, w których trochę się tutaj mówi. Pomimo słabego systemu edukacji cześć ludzi uczy się angielskiego rozmawiając z turystami. Pani, od której kupowaliśmy owoce na plaży, pracuje tak już od 18 lat. Gdy ją zapytaliśmy skąd zna angielski, powiedziała, że uczy się sprzedając rzeczy turystom i że tylko potrafi mówić i niewiele rozumie. Wszystkim nam opadły szczęki słuchając jak dzielnie buduje po swojemu zdania po angielsku zlepiając je z wcale niemałego zasobu słów. Wszystko Jest Możliwe!
Video:
Super wpis ! Ale się uśmiałam he he już widzę Cię Wojtek jak gestykulujesz i malujesz w tym zeszycie :-))) A może tak zdjęcie tych rysunków J
Pozdrawiamy i do zobaczenia już wkrótce.
MK