Pilgrimage to Santiago de Compostela – Summary (translation coming soon)

Czas podsumować ten mój pierwszy projekt w ramach tegorocznego sabbaticalu. Zanim to zrobię jeszcze drobny dodatek do samej pielgrzymki. Mimo, że zakończyłem ją 05.03 docierając w dobrej formie do celu, po tym wydarzeniu, zupełnie niespodziewanie, znalazłem się następnego dnia w jeszcze innym ciekawym miejscu. Mowa tu o Fisterze, mieście nad Atlantykiem, gdzie kończy się przedłużenie szlaku Św. Jakuba.


Niektórzy pielgrzymi, tak jak Henry, po dotarciu do Santiago kontynuują swoją wędrówkę do tego miejsca, a konkretnie do Przylądka Finisterre, który w dawnych czasach był uważany za koniec świata.

Pożegnanie z Henrym. Film

Szczególnie interesujący jest tam cypel z latarnią morską i zboczem skalnym schodzącym do Atlantyku. Po dotarciu do tego miejsca pielgrzymi mogli, a niektórzy nadal to robią, palić na skalnych klifach swoje pielgrzymie ubrania i obmywać się w wodach Atlantyku.

Udałem się tam z Victorią i Ernesto, o których wspominałem wcześniej, wynajętym samochodem spod hotelu Parador de Santiago, w którym i oni i ja zatrzymaliśmy się.

Tour po Hotelu Parador de Santiago. Film

Przylądek Finisterre, cz 1. Film

Przylądek Finisterre, cz 2. Film

Gdy jechaliśmy po obiedzie jedną z bocznych ulic Fisterry siedząc na tylnym siedzeniu nagle zauważyłem idące trzy znajome sylwetki pielgrzymów. To Jun, Paolo, których już poznaliście, i drugi pielgrzym z Włoch, Werter. Ale spotkanie! Gdy opuściłem szybę samochodu i zawołałem do nich, stanęli jak wryci.

Podobne nieoczekiwane spotkanie przydarzyło mi się tego samego dnia wieczorem w Katedrze w Santiago. Po Mszy Św. nagle podeszło do mnie trzech innych pielgrzymów, których widywałem po drodze, Juan z Barcelony, Benjamin z Niemiec i Marta z Kolumbii. Jakby tego było mało, następnego dnia, przed samym wyjazdem z Santiago na Mszy o 12:00, jeden z księży koncelebrujących odprawiał po polsku.

Po przyjedzie do Madrytu postanowiłem zrobić też niespodziankę innym odwiedzając biuro swojej firmy AmRest. Nawet strajk komunikacji miejskiej w stolicy Hiszpanii, przez który prawie spóźniłem się na samolot, nie popsuł mi tego miłego nastroju, w którym opuszczam Hiszpanię.

W końcu czas na podsumowania. Myśli i odczuć jest tak wiele, że postaram się to jakość ująć syntetycznie.

Wykorzystam tu dwa cytaty, które w czasie naszej wędrówki często powtarzał Henry. Oto pierwszy z nich:

Statek w porcie jest bezpieczny, ale nie do tego został stworzony.
John A. Shedd

Jeśli czytaliście mój poprzedni wpis o odwadze, to na zachętę jest wiele wspaniałych owoców tej właśnie cnoty. Wielu ludzi marzy, aby się wyrwać z kieratu, w którym tkwią. Pisząc to siedzę w samolocie wracając do Polski i mimochodem słucham dyskusji kilku osób, które wracają z jakiejś podróży służbowej. Wątki są dość typowe. Jeden gada na drugiego za plecami, szef mnie nie docenia, tyle daję firmie, a firma nie odwdzięcza mi się … Brrr. Brzmi to to jaki współczesne niewolnictwo.

Niestety strach często nas obezwładnia. Strach przed tym kim, będę, jak nie będę kimś, o zapewnienie sobie odpowiedniego bytu, uznania w oczach innych, czy np. o swoje bezpieczeństwo itd. Tkwienie w miejscu w żaden sposób nie zmniejsza ryzyka spełnienia się tych obaw. W absolutnie żaden! To tylko pozory.

No cóż. Parafrazując powyższe słowa Johna Shedd’a nie do tego zostaliśmy stworzeni, aby tkwić w jednym miejscu. Nagrodą za odwagę jest niesamowite poczucie wolności.

Kolejna obserwacja też pięknie ujęta jest w kolejnym cytacie, który przypomniał mi Henry to:

Podróżując odkrywamy, że wszyscy są w błędzie na temat innych krajów.
Aldous Huxley

W trakcie mojej pielgrzymki spotkałem wielu miłych ludzi i jeszcze więcej stereotypowego myślenia na temat Polski i Polaków. Wiele osób nie ma faktycznego pojęcia na temat tego, jaka jest Polska i Polacy. Z drugiej strony, mają oni często bardzo sztampowe wyobrażenia i sądy o naszym kraju. Miałem sporo dyskusji z wieloma osobami na ten temat. Chyba czasami udawało mi się choć trochę zmienić ten wizerunek.

Myślałem kiedyś nawet o tym, aby zostać ambasadorem. Nie wiem co mi w życiu jeszcze jest pisane. Tym niemniej podróżując po świecie często wchodzę w taką rolę i dobrze się w niej czuje.

Z drugiej jednak strony czy my, Naród Polski, jak to media próbują wzmacniać, „tak niezrozumiały i niedoceniany w świecie”, nie robimy tych samych kalek w stosunku do innych nacji? Biję się też we własne piersi. Przypomniała mi o tym słusznie Ania.
Weźmy przykład pierwszy z brzegu, tj. bardzo liczną w Polsce grupę Ukraińców. Obraz, jaki mamy, jest dość powszechny i stereotypowy.

Aby zatem nie popełniać błędu, o którym mówi Huxley, uczę się, aby nie wygłaszać generalnych opinii o żadnej z nacji. Takie uogólnienia są często nietrafne, pyszałkowate, a przez to mogą utrudniać kontakt z innymi. Myślę, że tę ostrożność w wygłaszaniu sądów można by zastosować we wszystkich dziedzinach życia. Ludzie mają często wątpliwości co do kwestii fundamentalnych takich jak, czy istnieje Bóg, jak powstał świat, co będzie z nami po śmierci itd. Z drugiej strony wypowiadamy z absolutną pewnością rzeczy trywialne, np. jutro będzie napewno taka pogoda, bo tak mówili w telewizji lub cytując jakieś ciekawostki przeczytane w gazetach lub książkach. Jest to z jednej strony niekonsekwentne, a z drugiej strony śmieszne. W końcu w Biblii też jest wiele rzeczy napisanych, a mimo to wielu z nas bardziej wierzy temu co piszą w gazetach. Dzieje się tak mimo, że żyjemy w epoce tzw. post prawdy i fake newsów.

Było już o odwadze i ostrożności w wygłaszaniu sądów. Teraz o czymś bardziej fundamentalnym, tj. czyli o sferze ducha, dość przez nas zaniedbywanej. Nie wiem czy ktoś robił jakieś badania na ten temat? Podejrzewam, że człowiek w zdecydowanej większości skupia się w swoim życiu na kwestiach dotyczących ciała. Jak zostaje dla ducha 10%, to myślę, że i tak ten procent mocno zawyżam.

To pielgrzymowanie było dla mnie dość udaną próbą przywrócenia pewnej równowagi w tym zakresie. Codzienny pełny Różaniec, ukierunkowana medytacja, czy wyciszenie to tylko niektóre z praktyk, które mi w tym pomogły.

Ktoś może zapytać, no i co ja z tego będę miał? Większy spokój wewnętrzny, którego nawet nie zburzyli jedni z naszych ”życzliwych” sąsiadów w domu nasyłając na nas w międzyczasie nadzór budowlany, więcej spontanicznej radości, mniej zmarszczek zakrzywionych do dołu, a więcej do góry, lepsze trawienie … tę listę mógłbym ciągnąć długo. No i jest w tym jeszcze coś najważniejszego. Jest to poczucie, że w trakcie pielgrzymowania byłem bliżej Boga i lepiej słyszałem Jego głos.

Z pełnym przekonaniem polecam wszystkim tego typu doświadczenie. Bez względu na światopogląd, sytuację materialną, rodzinna itd.

Na zakończenie kilka podsumowań bardziej technicznych.

Na dojście do Santiago de Compostela potrzebowałem zrobić 1 mln kroków przechodząc w sumie okolo 760 km w 28 dni. Wspiąłem się w tym czasie na w sumie na wysokość prawie 7000 metrów.

Po drodze towarzyszyły mi głównie słońce i temperatura oscylująca głównie między 2-10 stopni C. Bywały odcinki prawdziwej zimy z zamiecią, silnym wiatrem i miejscowym oblodzeniem. Spory deszcz pojawił się szczególnie w czasie ostatnich dni marszu w Galicji. Wszystkie cztery prowincje Hiszpanii, przez które przeszedłem, są godne polecenia.

Gdyby ktoś zastanawiał się, co ze sobą wziąć na taką wypraw mogę polecić następujące rzeczy:

1. Buty trekkingowe ponad kostkę, raczej choć trochę oddychające z Goretex lub czymś podobnym i podeszwą typu Vibram, np Mamut Mercury Mid II GTX.

2. Buty do kostki na zmianę, np. adidasy z GoreTexem.

3. Klapki, głównie pod prysznic i do chodzenia po schronisku.

5. Skarpety typu Smart Wool. Nie wełna Merino, od której nabawiłem się pęcherza na pięcie. Może być najwyżej jej domieszka.

6. Skarpety biegowe z mieszanki materiałów. Nie 100 % bawełna.

8. Spodnie typu soft shell.

9. Spodnie na deszcz typu hard shell.

10. Slipy trekkingowe, np. Brueback.

11. Polar przylegający.

12. Czapka z wełny lub mieszanki.

13. Bandana typu Buff.

14. Kurtka typu primaloft.

15. Cienka kurtka na deszcz, min. 2,5 warstwy.

16. Szybkoschnący ręcznik.

17. Kubek aluminiowy lub plastikowy.

18. Plastry typu Compeed na pęcherze.

19. Środek dezinfekujący, ale raczej nie piochtanina, bo brudzi. Najlepiej w sprayu.

20. Igły do przebijania pęcherzy.

21. Maść typu Voltaren na obrzęki

22. Środki przeciwbólowe i przeciwgorączkowe plus multiwitaminę na każdy dzień.

23. Plecak 45 + 10 L. Szczególnie polecam markę Deuter. Trochę cięższy niż np. Osprey, ale o wiele wygodniejszy ze świetnym pasem biodrowym i regulacją ramion.

24. Pokrowiec deszczowy na plecak, najlepiej w żywych kolorach typu pomarańczowy, żółty, jasnozielony. Idzie się sporo kilometrów wzdłuż ruchliwych tras.

25. Legginsy do spania lub na duży mróz.

26. Dwa T-shirty. Jeden z bawełny do spania, drugi z domieszką polyestru, np. drifit, gdyby zrobiło się ciepło w trakcie marszu.

27. Lekki śpiwór do 0 C.

28. Latarka czołówka.

29. Kosmetyczka z podstawowymi przyborami. Jeśli chodzi o płyn pod prysznic wystarczyła mi butelka o pojemności 200 ml mimo tego, że trochę mi z niej wyciekło i wykorzystywałem jej zawartość czasem też do małych przepierek.

30. Bidon lub Camel bag.

31. Dwie pary rękawiczek. Jedne bardziej wodoszczelne na deszcz i wiatry. Drugie bardziej przylegające na chłodne poranki.

32. Kijki z gumową podkładką.

Dla wierzących polecam też różaniec z 5 tajemnicami, a dla lubiących czytać ksiązki, blogujących lub piszących tablet z klawiaturą z portem bluetooth. Po co nosić ze sobą książki, jak można mieć to w tablecie.

O smarfonach nie trzeba nikomu przypomniać. Jest to świetna rzecz. Budzi rano, robi ładne zdjęcia i filmy, daje szeroki dostęp do informacji. Niektórzy mieli też ze sobą powerbanki. Mi generalnie nie było to potrzebne.

Koszty albergue to 5-10 EUR za nocleg.

Pensjonat: 20-30 EUR

Hotel: 35 EUR +

Posiłki: typowy zestaw obiadowy w Hiszpanii składający się z dwóch dań, deseru i napoju to koszt około 10 EUR

Śniadanie: 3 EUR +

Kolacja: albo samemu sobie coś ugotować w schronisku albo bar lub restauracja.

Nie liczcie też raczej po drodze na otwarte sklepy. Lepiej mieć zawsze ze sobą też trochę wody.

 

Medytacja XXIX. Hojność

Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie.
Mt 8, 10

Chęć poświęcania czasu, który dedykowałem i będę to kontynuował, na pisanie tego bloga wypływa z wdzięczności za to dobro, którego sam doświadczyłem i stale je otrzymuję. Nie ma co więc kisić tego wszystkiego tylko dla siebie. Wasze spore zainteresowanie, jest dla mnie motywacyjnym bonusem.

Poza tym:

Więcej szczęścia jest w dawaniu aniżeli w braniu

Dz Ap 20, 35

Ten wpis został opublikowany w kategorii Biblia, Camino, ciekawostki, cud, Duch Św., Duchowość, El Camino, Hiszpania, Język, Leon, Meditation, Medytacja, myśli, Mądrość, pielgrzymka, Polish, Polska, Prostota, Pura Vida, sabbatical, Santiago, Spain, Spirituality, st james, Św. Jakub i oznaczony tagami , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s