5 Marca, 2018. Dzień XXIX

Trasa: Pedrouzo – Santiago de Compostela
Dystans:  20 + 2 km (Razem: 756 km)

Tak jak pisałem w poprzednim wpisie, jeszcze dziś rano mieliśmy plan, aby wstrzymać się z dojściem do samego Santiago de Compostela do jutra. Dzień jednak pokazał, że trzeba było nieco zmodyfikować ten plan. Myślę, że sama Góra maczała w tym palce. Ale o tym za chwilę.

Pielgrzymujące zwierzęta. Film

Wczorajszy etap zakończyliśmy w ostatniej większej miejscowości przed Santiago de Compostela. Zakładaliśmy, że będzie tam spory wybór schronisk do wyboru. Okazało się, że było tylko jedno i to bez internetu. Zdecydowaliśmy się zatem na pensjonat. Dziś rano sprawdzając opcje noclegowe przed samym Santiago okazało się, że generalnie wszystko na razie pozamykane. Co prawda miałem zarezerwowany hotel w Santiago dopiero od jutra, ale w życiu trzeba być elastycznym. Poza tym pomyślałem też, że dzięki temu Henry, który planuje iść dalej do samego Atlantyku, do miasta Fisterra (około trzy dni wędrowania), będzie miał też trochę czasu, aby pokręcić się po Santiago. Po zmodyfikowaniu tego planu ruszyliśmy w drogę.

Pierwszy widok na Santiago. Film

Liczyliśmy, że gdzieś na trasie znajdziemy jakieś miejsce, żeby zjeść śniadanie. Muszę powiedzieć, że te ostatnie 100 km jest jakieś dziwne pod względem infrastruktury poza sezonem. Mało otwartych schronisk, większość barów pozamykana. Dopiero około 12:00 znaleźliśmy przydrożny sklep, w którym był automat z kawą. Ja kupiłem do kawy pączki, aby się choć trochę posilić. Gdy tak rozprawialiśmy z bardzo przyjemną dwójką pielgrzymów z Niemiec, Sarą i Walterem (wnuczka i dziadek) przed sklepem, zdałem sobie sprawę, że te pączki są bardzo symboliczne. To przy ich jedzeniu 25 dni temu poznałem Henrego, swojego towarzysza w tej wędrówce. Dziś kończymy Camino i znowu jemy pączki. Nie jedliśmy ich od tamtego czasu. Tego dnia będzie jeszcze więcej symbolicznych momentów.

Po kolejnych 1,5 godz marszu docieramy do pierwszej otwartej restauracji. Pogoda jak dotąd jest dość zmienna, a ciężkie chmury zwiastują sporą ulewę. Wchodzimy do restauracji na spóźniony śniadanio-obiad. Zamawiamy, jak zwykle, podobne rzeczy, tj. mieszana sałata z tuńczykiem i pulpo, czyli ośmiornica po galicyjsku. Do tego wino.

Ośmiornica na Camino. Film

Po wyjściu z restauracji okazuje się, że w międzyczasie przeszła spora ulewa i nad Santiago wyszło słońce. Pierwszy raz od dłuższego czasu. Czyżby Najwyższy przygotował dla nas coś ekstra?

Drugi widok na Santiago. Film

Pierwszy widok na Katedrę w Santiago. Film

Powoli wchodzimy do miasta podsumowując po drodze nasze wrażenia z drogi. W końcu jakieś kilkaset metrów od celu dostrzegamy między budynkami jedną z wież Katedry, w której są pochowane szczątki Św. Jakuba, apostoła. Serca bije nieco szybciej. Jeszcze przejście przez jedną z bram prowadzących na Plac O Obradoiro i w końcu jesteśmy na miejscu. Słońce wychodzi ponownie zza chmur i oświetla nasze radosne twarze. Do tego na samym placu jest niesamowita pustka. Trochę mi to przypomina ciszę, jakiej doświadczałem w drodze.

Jesteśmy w końcu pod Katedrą. Film

Hurra, jesteśmy na Placu O Obradoiro. Film

Następnie kierujemy się do biura pielgrzymów, w którym po okazaniu naszych opieczętowanych paszportów otrzymamy certyfikat ukończenia pielgrzymki, tzw. Compostelę. Obsługuje mnie tam bardzo miły człowiek o imieniu Cesar. Mówię więc mu Ave Cesar …
Przy okazji pytam o trochę statystyk pielgrzymich. Mówi, że w ostatnim tygodniu do Santiago przybyło w sumie około 380 pielgrzymów w tym 6 z Polski i 6 z Kanady. Ciekawe. Najliczniejszą grupę stanowią Hiszpanie, Włosi, Niemcy, Francuzi i Koreańczycy. Wszystko się zgadza. Rzeczywiście reprezentantów tych pięciu nacji spotykaliśmy najczęściej na trasie.

Wizyta po Credencial. Film

Potem idziemy do hotelu, które szybko zarezerowałem na Booking.com w trakcie obiadu na trasie. Nie jest to jeszcze ten mój wymarzony hotel, w którym będę się wylegiwał jutro, tj. słynny Parador de Santiago, który jest przy samej Katedrze na Placu O Obradoiro. Taką sobie postanowiłem zrobić nagrodę za te wszystkie niewygody po drodze. Podobno mają łóżka z baldachimem. Pożyjemy, zobaczymy.

Po dotarciu do dzisiejszego hotelu i toalecie ruszam do Katedry na Mszę Św. o 19:30 dla pielgrzymów. Mimo, że z zewnątrz i wewnątrz Katedra jest w remoncie, to co widać zapiera dech. Uczucie, że pod ołtarzem jest pochowany jeden z apostołów, tj. Św. Jakub, czyli po hiszpańsku Santiago, też wzmaga doznanie doniosłości tej chwili. Póki co staram się o tym nie myśleć, a skupić na Eucharystii, czyli Dziękczynieniu. Jest za co dziękować. Za dotarcie w dobrym zdrowiu i duchu do celu, za spotkanie tylu ciekawych ludzi po drodze, za mojego nowego przyjaciela Henrego, za wszystkie modlitwy za mnie, za moją wspaniałą rodzinę i za moje życie do tej pory…

Idę na Mszę Św. W Santiago de Compostela. Film

Ołtarz w Katedrze w Santiago de Compostela. Film

Ksiądz celebrujący zaskakuje mnie na początku wymieniając, z jakich krajów mogą być pielgrzymi na tej Mszy, wymienia Niemcy, Kanadę i Polskę. To ci, co doszli do Santiago po Mszy Św. dla pielgrzymów w południe. Ładny gest.

Msza Św., mimo, że z krótkim kazaniem, trwa tylko półgodziny. Zostaję dłużej w ławce, aby pozbierać to wszystko, z czym tu przyszedłem i ofiarować to Bogu.
Na sam koniec pobytu w Katedrze idę na tył ołtarza zobaczyć, czy da się dojść do Grobu Św. Jakuba. Poza tym zastanawiało mnie w czasie Eucharystii, że stale pojawiały się wokół szyi figury Świętego jakieś ludzkie dłonie. Zacząłem się domyślać, że chodzi o jakiś zwyczaj. Ale w trakcie Mszy Św? Madre mia!
Gdy dochodzę za ołtarz widzę, że w kościele jest już garstka ludzi. Dochodzę do figury i zgodnie z tradycją obejmuję też figurę Św. Jakuba szepcząc mu coś do ucha. Gdy docieram do Jego Grobu zostaję w kościele tylko On, Św. Jakub i Ja.

Objęcie figury Św. Jakuba. Film

Wejście do krypty Św. Jakuba Apostoła w Katedrze w Santiago. Film

Po tej niezwykłej adoracji wychodzę jeszcze raz na Plac O Obradoiro i podziwiam Katedrę i jej otoczenie po zmroku.

Potem zastanawiam się, gdzie pójdę na kolację. Nie chcę zawracać Henremu gitary. Niech ma też wieczór dla siebie. Myślę, aby pójść do jednej restauracji mojej firmy. Po drodze jednak zatrzymuje mnie widok tzw. Pinchos, czyli takich małych zakąsek różnego rodzaju w jednej z restauracji. Wchodzę, widzę, że sporo ludzi. Przede mną jedno wolne miejsce przy barze. Siadam.

Okazuje się, że para siedząca obok mnie też była też na Mszy Św. w katedrze. Oboje pochodzą z Urugwaju, ale mieszkają od kilku dobrych lat w różnych miejscach na świecie. Akurat teraz w Miami. Tak czy inaczej, po wymianie miłych uprzejmości ona, Victoria, zdradza mi, że siedzieli kilka ławek za mną w kościele i po Mszy trochę się sprzeczali z mężem, Ernesto, czy ten gość, czyli ja, jest jakoś szczególnie uduchowiony czy nie? Ernesto, jak to często my mężczyźni, był raczej sceptyczny. Twierdził, że pielgrzym w „dobrych ciuchach” to pewnie jakiś raczej świecki turysta-pielgrzym tak jak oni. Victoria zwróciła uwagę na to, że po Mszy zostałem jeszcze żeby się modlić.

Śmieszna dyskusja, prawda? Z drugiej strony, samo życie. Taka dyskusja mogłaby się zdarzyć każdemu z nas. Rozbraja mnie ich szczerość.

Pół godziny poźniej nasze drogi się schodzą w tym niemałym mieście właśnie w tym barze. Na koniec blisko 2 godzinnej wspólnej rozmowy przy barze Victoria pyta mnie o historię mojego nawrócenia. Streszczam jej swoją linię życia w kilku słowach mówiąc, że szczególnie zbliżył mnie do Boga Chrzest w Duchu Św. w Odnowie kilka lat temu. Widzę łzy wzruszenia i wdzięczności w jej oczach. Ernseto też jest jakoś przejęty. Zapraszają mnie na koniec na wspólną wycieczkę jutro do Fisterry nad Atlantykiem i generalnie abym odwiedził ich w Miami lub gdziekolwiek będą.

Św. Jakuba i Boga prosiłem dziś m.in. o lepsze światło dla swojego powołania … Na odpowiedź nie musiałem długo czekać. Nadeszła w czasie tej kolacji.

Medytacja XXVIII. Odwaga

Nie lękajcie się
JPII

Czyż nie do bojowania podobny byt człowieka?
Hi 7, 1

Zdążając dziś z Henrym do Santiago de Compostela postanowiłem dzisiejsze Tajemnice Radosne odmawiać w intencji Was wszystkich czytających tego bloga z prośbą o Odwagę, czy Dar Męstwa dla Was.

Sam wiem o tym dobrze, że jest to coś, co pomaga mi w życiu, aby przełamywać stale siebie, iść w nieznane, czy czasem pod prąd. Jeśli chcemy zmieniać siebie i swoje życie na lepsze potrzebna jest też Odwaga. Czyli przełamywanie siebie pomimo strachu, który czasami może nas paraliżować.
Nie mam też wątpliwości, że jest to Dar, o który można prosić i go otrzymać. Będąc małym dzieckiem bałem się bardzo wielu rzeczy. Aż się rodzice martwili, co to będzie dalej ze mną. A dziś ….
Odwagę mógłbym zapisać po stronie MA. Dla tych nieobeznanych z Księgowością jest jeszcze strona, WINIEN.

Chyba nikt z Was nie ma wątpliwości, że życie jest nieustanną walką. Nie mam na myśli walki o tzw. byt, ale o walkę ze złym. Aby stanąć do walki i ją wygrać niezbędne jest nasze męstwo. Wiedział też o tym Seneka, który twierdził że:

Żyć znaczy walczyć

Chcę zatem w zgodzie ze znaczeniem swojego imienia WOJując nieść poCIECHę światu. Tak widzę swoje powołanie, w którym utwierdził mnie dziś Bóg i Św. Jakub.

Ciąg dalszy nastąpi …

Ten wpis został opublikowany w kategorii Biblia, Camino, ciekawostki, cud, Duch Św., Duchowość, El Camino, Hiszpania, Język, Leon, Meditation, Medytacja, myśli, Mądrość, pielgrzymka, Polish, Polska, Prostota, Pura Vida, sabbatical, Santiago, Spain, Spirituality, st james, Św. Jakub i oznaczony tagami , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s