Trasa: Redecilla del Camino – Villafranca Montes de Oca
Dystans: 25 km (Razem 194 km)
Tej nocy przydała się opaska na oczy. Pokój, w którym spaliśmy, dogrzewaliśmy słoneczkami, które, jak to słoneczka, świeciły w nocy. Śniadanie przyszło nam zjeść w przydrożnym barze 1,5 km od miejsca noclegu. Po dojściu na miejsce okazało się, że jest on szczególnie odwiedzany przez kierowców ciężarówek na dość ruchliwe trasie N-120. Pani obsługująca nas była jakaś nerwowa. To chyba znak, że na moment wróciliśmy do cywilizacji. Trasa N-120 towarzyszyła naszemu marszowi raz z prawej, raz z lewej strony dzisiejszego dnia.
Mimo, że generalnie było cały czas dziś pod górę dzisiejsze tempo marszu było imponujące, tj. 5,5 km/h. Chyba już się rozgrzaliśmy po tylu kilometrach. Mi jutro stuknie 200 km. Poza tym rano walczyłem jeszcze z internetem, aby wrzucić poprzedni wpis. Nie chcąc, aby Henry na mnie czekał, powiedziałem, że go złapię na trasie. To, i pędzące ciężarówki, jeszcze bardziej podkręciło moje tempo. Czyżbym zaczął się spieszyć? Chyba nie. Wykorzystałem chwilę samotnego marszu na codzienny różaniec i medytację. Dziś tajemnice radosne na radosny początek dnia. Po wczorajszej wieczornej ulewie pozostało tylko błoto i kałuże tu i ówdzie.
Dziś wspięliśmy się na wysokość ponad 900 m n.p.m., na której trochę pozostaniemy. Jutro zaczynamy dzień od stromego podejścia jeszcze wyżej. Jest dość zimno a jutro ma padać śnieg.
Dziś kończę pierwszy tydzień swojej wędrówki. Dla ciekawych kilka informacji i wykresów poniżej podsumowujących 7 dni marszu.
Medytacja VII. Komu i co mam wybaczyć?
Wtedy Piotr zbliżył się do Niego i zapytał: «Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat wykroczy przeciwko mnie? Czy aż siedem razy?» Jezus mu odrzekł: «Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy.
Mt 18, 21-22
Powyższy fragment poprzedza przypowieść o niegodziwym słudze, któremu król darował, na dzisiejsze pieniądze, jakieś PLN 200 mln, a który nie chciał darować swojemu dłużnikowi nieco ponad PLN 300. Oczywiście jest to nawiązanie do Ojca Naszego, który nam wszystko przebacza, i do naszego skąpstwa, niegodziwości w wybaczaniu innym.
Dziś wieczorem koreański pielgrzym zostawił po obie „Jezioro Łabędzie” w łazience i sobie poszedł, nie przejmując się, że inni też chcą się kąpać. Zagotowało się trochę we mnie. Potem zobaczyłem, że kotara była poza wanną, więc się pewnie zagapił. Poza tym może zmęczony, może młody, niedoświadczony? Jak to trudno wybaczyć nawet takie pierdoły. A co dopiero np. jakieś zadry, które tkwią w wielu rodzinach od pokoleń? Pretensje do innych, do siebie. Po co? Co to dobrego da? Nic! Zero! Nada!!
Wystarczy jednak, że sobie pomyślę jak niewyobrażalne kwoty darował mi ten Najwyższy. Wtedy darowanie innym przychodzi nieco łatwiej.
Niech słowa: Jako i my odpuszczamy naszym winowajcom, zamienią się rzeczywiście w czyn, a nie pozostaną tylko pustymi słowami.