26.10.2011
Pewnie się zastanawiacie, co oznacza powyższa trasa. Czyżby przyszedł Mroczyńskim nowy szalony pomysł powrotu do domu przez Iran i Syberię? Tę mapę należy odczytywać w odwrotny sposób, czyli z zachodu na wschód zgodnie ze wskazówkami. Kontekst też jest zgoła inny niż nasz; bardzo smutny choć też optymistyczny.
Nowa Zelandia będąc tak odległą krainą zawsze starała się, w miarę swoich możliwości, odgrywać ważną rolę w świecie. Niedawno dowiedziałem się, że na przykład żołnierze nowozelandzcy walczyli ramię w ramię, m.in. z Polakami, zdobywając Monte Cassino. Poznając pewnego Polaka, mieszkającego w NZ już od ponad 70 lat, dowiedzieliśmy się o jeszcze jednej chlubnej karcie historii tego kraju.
Kiedy wybuchła II WŚ wiele polskich dzieci i ich rodzin zostało wysłanych do obozów pracy na Syberii i na dalekiej północy ZSRR. Wiele z tych osób zmarło tam z wycieńczenia. Dwa lata później ci, którzy przeżyli zostali wypuszczeni. Potem zaczęła się ciężka wędrówka, która zebrała kolejne żniwo ofiar. Szczęśliwcy docierali do Persji (dzisiejszy Iran), gdzie przez wiele miesięcy przebywali w szpitalach. Samotne dzieci trafiały do irańskich sierocińców.
Nowa Zelandia zgodziła się dać schronienie około 700 polskich sierot przebywającym w 1942 r w Iranie. Po gehennie w łagrach i trudnej podróży na Bliski Wschód, udały się one w długą morską podróż na sam koniec świata. Wśród tych osieroconych dzieci był Pan Józef Jagiełło, którego poznaliśmy wraz z jego żoną Joy, w Nowej Zelandii. Historię, jaką usłyszeliśmy od Pana Józefa kilka tygodni temu, jeszcze raz dzisiaj przeczytaliśmy w bardzo ciekawym Muzeum Te Papa w Wellington, które bardzo polecamy.
Część osiadła w afryce.
Wojtku, Aniu,
Kiedys mieszkając w Londynie w 1990 r:) poznałem pewną dziewczynę z Nowej Zelandii , pochodziła z Rotorua ( o ile pamietam ).. o mały włos tam bym wylądował.:)
jej rodzice byli jednymi z tych 720 sierot .. i mieszkaja w New Zealand..
pozdrawiam z Ołtaszana…. Mirek