Zawsze marzyłam o własnej szkole. Na drugiej randce okazało się, że Wojtek też. No i się doczekaliśmy!! Mamy dwóch utalentowanych uczniów, którzy bardzo się cieszą, że to właśnie mama i tata będą ich uczyć. Tata angielskiego, religii i muzyki, a mama reszty.
Organizacja szkoły na walizkach, a szczególnie zapewnienie dzieciom powrotu do swoich klas były dla nas podstawowym priorytetem, kiedy podejmowaliśmy decyzję o podróży.
Od strony formalnej edukacja domowa w Polsce jest możliwa. Wystarczy złożyć wniosek do dyrektora szkoły, dostarczyć opinię z poradni psychologiczno- pedagogicznej do dnia 30 maja roku szkolnego i gotowe. Są też inne możliwości, które umożliwiają rodzinom swobodne podróżowanie po świecie. W polskim systemie oświaty istnieje Szkoła dla Dzieci Obywateli Polskich Czasowo Przebywających za Granicą, gdzie można dziecko zapisać. Wówczas rodzice mogą korzystać z konsultacji z nauczycielem, a zaliczenie semestru / roku szkolnego odbywa się za pomocą Internetu. Niewiarygodnie proste.
Dzięki ogromnej życzliwości dyrektora szkoły i nauczycieli korzystamy z podobnych rozwiązań. Zostaliśmy wyposażeni w podstawy programowe dla każdego przedmiotu, materiały przydatne do nauki oraz bardzo pomocne wskazówki jak pracować i na co zwracać szczególną uwagę. Nawet robiąc „scany” nasz szkolny bagaż wraz z niezbędnymi książkami (i lekturami) przekracza 15 kg. Ciężar ten dźwiga na swoich barach najsilniejszy i największy w naszej drużynie.
Nasza szkoła żyje własnym naturalnym rytmem. Kiedy jesteśmy w podróży nie zajmujemy się pracą z podręcznikiem, pisaniem i uzupełnianiem zeszytów ćwiczeń. Jest to natomiast doskonały czas na czytanie i rozmowę, lekcje angielskiego, matematyki (głównie w zakresie przeliczania lokalnej waluty najpierw na dolary – potem na złotówki), a nawet wspólne muzykowanie. I tak Wojtuś przeczytał kawałek po kawału dość trudną i wymagającą lekturę. Nigdy wcześniej nie przeszliśmy przez żadną książkę w ten sposób. Innym razem o godzinie 6.00 rano usłyszałam z tylnego siedzenia autokaru piękne wykonanie „Panis Angelicus” małego i dużego Wojtka. Naprawdę wzruszające.
Kiedy zatrzymujemy się w jednym miejscu na dłużej zaczynamy naukę o 9.00 i pracujemy do około 12.30. Wczoraj poznałam 10 letniego chłopca z USA, którego uczy jego tata. Oni także zaczynają i kończą lekcje w tych samych godzinach co my. Wojtuś i Ania mają zajęcia w tym samym czasie. Staram się tak dopasować program, abym mogła z każdym pracować indywidualnie. Kiedy Ania czyta lub pisze jestem z Wojtkiem, kiedy Wojtuś rozwiązuje zadania jestem z Anią. Nie macie pojęcia ile dowiaduję się o swoich dzieciach!
Realizujemy program szkolny i jednocześnie czerpiemy z otaczającego nas świata. Kiedy jesteśmy na wyspie wulkanicznej, gdzie podziwiamy wulkany robimy o tym lekcję. Jednego dnia pokazałam dzieciom film na youtube o wulkanach. Jest to doskonałe źródło informacji. Kilka dni później miały możliwość zobaczyć i poczuć wydobywającą się siarkę z krateru oraz kąpać się w lagunie w kraterze innego wulkanu. Wulkana Masaya (Nikaragua)
Innym razem wybraliśmy się zobaczyć miejscową szkołę i uczestniczyliśmy w lekcji angielskiego. Tego dnia dzieci uczyły się „good morning” (dzień dobry), a nasze zobaczyły jak może wyglądać szkoła z prętami w oknach, gdzie w jednej klasie uczy się nawet 40 dzieci. Nie ma tam szyb, zresztą jest tak gorąco, że są zupełnie zbędne. Jak zobaczycie na zdjęciach zarówno nauczyciele jak i uczniowie noszą tam szkolne mundurki. Uczniowie białe bluzki i granatowe spódnice / spodnie, nauczyciele jednakowe białe koszulki typu polo. Po szkole te same ubrania dzieci noszą przez cały dzień. Praktycznie i tanio.
Kiedy rozmawialiśmy o Polsce i stolicy obejrzeliśmy razem film ze zdjęciami przedwojennej Warszawy, a także jej zgliszcza (youtube). W Internecie znaleźliśmy legendę o syrence warszawskiej i godło stolicy. Po raz kolejny, dla mnie samej, była to niezwykle ciekawa lekcja.
cdn…
Kliknijcie ten link aby zaobaczyć fragment naszych codziennych zajęć
oj siostra …ja twoich indywidualnych lekcji ze mną nie zapomnę :-))) i dziękuję za nie bo miały bardzo duży wpływ na mnie samą. A dzieciom zazdroszczę …..takiej nauczycielki. Buziaki dla Naszych pilnych uczniów i już tęsknię za „Panis Angelicus” w wykonaniu małego i dużego Wojtka.