8.4.2011
Dziś wieczorem przydarzyła mi się dość niecodzienna sytuacja. Przyszło mi odprawiać samodzielnie w miejscowym kościele całą Drogę Krzyżową po hiszpańsku, korzystając z rozważań do każdej stacji, które miałem zapisane na swoim Ipadzie. Dla niewtajemniczonych, ipad (patrz zdjęcie poniżej), zwany też potocznie tabletem, jest to rodzaj prostego komputera w formie przenośnego, dotykowego ekranu, bez osobnej klawiatury. Przy okazji, wróżę tabletom taką samą popularność za kilka lat, jaką mają dziś telefony komórkowe.
Wracając do mojej historii, od dłuższego czasu za każdym razem kiedy idę do kościoła, biorę ze sobą swój smartphone (Iphone), gdzie zwykle mam ściągniete z internetu czytania mszalne na dany dzień (oto dwa ciekawe linki; wersja polska, wersja angielska) oraz ciekawe rozważania na ich temat oraz inne modlitwy. Traktuję mój telefon komórkowy między innymi jak podręczny modlitewnik. Robię to z różnych powodów. Po pierwsze dlatego, że w żadnym polskim kościele, co ma często miejsce za granicą, nie widziałem w ławkach modlitewników dla wiernych. Po drugie, nad czym ubolewam, poziom większości kazań i sposobu czytania Słowa Bożego, pozostawia wiele do życzenia. Będąc samowystarczalnym, jestem zabezpieczony na wypadek, gdyby z ambony wiało nudą lub gdybym z innych powodów nie mógł się skupić na ciekawych treściach. Czytanie tekstów z iphona w polskich kościołach jest niestety chyba jeszcze zbyt awangardowe i czasem czuję na sobie osądzające spojrzenia innych wiernych. Aby nie budzić zgorszenia, zwykle czytam teksty dyskretnie.
Ipad, który działa podobnie jak Iphone, jest jakieś 4,5 razy większy od Iphona, więc nie bardzo “wypada” korzystać z niego jak z modlitewnika. Tak czy inaczej, po ostatniej drodze krzyżowej, w której uczestniczyłem w naszym miasteczku postanowiłem poszukać jakiś bardziej życiowych i zrozumiałych rozważań na temat stacji w internecie. Te, które przyszło mi czytać na przemian wraz z innymi uczestnikami poprzedniego nabożeństwa, były niestrawne. Pierwsza z brzegu strona internetowa na ten temat po hiszpańsku okazała się dużo ciekawsza i … o wiele krótsza, od powielanych przez kurię w Hondurasie, tekstów, których pewnie sam autor nie rozumiał. Zapisałem sobie tę stronę w edytorze tekstu i wziąłem Ipada ze sobą do kościoła tak na wszelki wypadek.
Iphone i Ipad
Okazało się, że osoba prowadząca zwykle drogę krzyżową zapomniała przynieść do kościoła wspomniane rozważania składające się z 30 i 40-to wyrazowych, wielokrotnie złożonych zdań traktujących o złych polityka Hondurasu i generalnie niewiele mających wspólnego z codziennym życiem i cierpieniem Jezusa. Jeśli nie wiecie o czym mówię, spójrzcie na moje poprzednie złożone zdanie .
Wśród zgromadzonych zapanowała krótka konsternacja “co robić”? Na to, ja mówię, że tak się składa, że akurat mam z sobą inne rozważania na temat drogi krzyżowej. Po upewnieniu się, przez prowadzącego, że są one po hiszpańsku, zostałem poproszony aby poprowadzić całą drogę krzyżową czytając to, co przyniosłem z sobą. Aby wzmocnić jeszcze poziom ekscytacji w trakcie czytania rozważań do pierwszej stacji zauważyłem, że zostało mi tylko 7% energii w baterii. Z Bożą pomoc i oszczędzając energię „dojechałem” do 15stej stacji z 1% energii.
Nabożeństwo trwało około 35 minut zamiast 1,5 godziny, jak poprzednio, a wierni prosili mnie na koniec, żebym koniecznie wydrukował te nowe rozważania dla nich, bo takie mądre i zrozumiałe.
Życie pełne jest niespodzianek. Dobrze jest być na nie przygotowanym .