2 marzec, 2011
Zaczęło się to kilka dni temu w trakcie naszej popołudniowej sjesty na plaży po zakończeniu szkoły domowej dzieci i załatwieniu codziennych obowiązków.
Dzieci są niesamowicie kreatywne i nigdy się nie nudzą. Mimo to, zobaczywszy kilku miejscowych chłopców grających w piłkę na plaży Wojtuś zapytał mnie jak poprosić po hiszpańsku “czy może z nimi zagrać”? Łamiąc się ze swoim wstydem i powtarzając/pytając po raz czterdziesty “jak to się mówi?” w końcu zbliżył się do nich. Oni, widząc, że się zbliża, sami go zapytali czy chce się przyłączyć. Reszta potoczyła się już spontanicznie. Piłka nożna ma w swej prostocie jakąś magię, która jednoczy wokół siebie, często sobie odległych ludzi. Choć bywają też kraje, z których jeden niedługo odwiedzimy, w których piłka może być raczej powodem konfliktu, co świetnie opisał Kapuściński w “Wojnie Futbolowej”.
Wracając do dzieci, zaczęło się od niewinnego kopania. Potem, aby się ochłodzić wspólne nurkowanie w Pacyfiku i cała masa niezliczonych zabaw na plaży jak zbieranie małych krabów w muszelkach, rzucanie się piachem, stanie na głowie, “zanurzanie” głowy w piachu na czas itd.
Chętnie włączyłem się do tej integracji dzieci, pomagając przede wszystkim w komunikacji po hiszpańsku oraz opowiadając tym biednym lecz radosnym dzieciom o Polsce i w ogóle o świecie. Po latach nieużywania hiszpańskiego, jest to też dla mnie świetna lekcja konwersacji. Jednym słowem, win-win.
Na plaży, na którą chodzimy, jesteśmy jedyną białą rodziną obok kilku nielicznych grupek miejscowych. Dominują tam dzieci, których każdego dnia jest coraz więcej. Fama szybko sie roznosi Aby małej Ani nie było smutno, jednego dnia chłopcy przyprowadzili również siostrę jednego z nich, Cecil, z którą mogła się bawić mała Ania.
Dzieciom miejscowym jest już smutno, że niedługo wyjeżdżamy. Mają, też dodatkową motywację, żeby jeszcze pilniej uczyć się angielskiego.
Kto wie, może kiedyś spotkają się znowu grając gdzieś ze sobą w piłkę?
W takich warunkach też bym się pouczył Hiszpańskiego:)